Not logged in | Log in | Sign Up
Tylko trolejbusy z różnymi pojemnościami baterii! Nie każdy trolejbus musi mieć możliwość przejechanie 50km bez sieci trakcyjnej. 5km wystarcza na objechanie robót drogowych, jeżeli jest konieczne jechanie bez podłączenia z pantografów.
No nie przesadzajmy, trolejbusy z zasięgiem 5 km nie byłyby w stanie obsłużyć żadnej z aktualnie istniejących linii pozbawionych na części trasy sieci trakcyjnej więc takie wozy są bez sensu, bo kompletnie nieoperacyjne. Kompletacja taka jaka większości Trollino IV wydaje się rozsądnym kompromisem plus trochę gepardów na linie z najdłuższymi odcinkami bez sieci.
Na 114 dały by radę, bo na pętli na Demptowie jest ładowarka;)
Ja ciągle nie rozumiem. Skoro macie sieć trolejbusową i tabor bateryjny to po jaką ch... wam elektryki? Bo jest kasa do wzięcia? Potem problemy. Marcin bądź łaskaw mi to wyjaśnić, bo za chipa nie rozumiem. Podobnie w Lublinie.
W cenie elektryków i ładowarek (dla przypomnienia - 16 krótkich, 8 długich, 7 ładowarek na mieście, 24 na bazie) mogliśmy mieć (przy założeniu cen z ostatniego przetargu) 10 przegubowych trolejbusów Solarisa, które razem z obecnie kursującymi wystarczyłyby do obsługi 25 i 28, które na już potrzebują wozów przegubowych.
24 elektrobusy w cenie 10 przegubowych trolejbusów? Elektrobusy przypadkiem nie są dużo droższe niż trolejbusy?
Gdyńskie elektryki były względnie tanie z uwagi na nieduże baterie. Standardowe eCitaro kosztowały 2.399.600 zł netto, a przegubowe 3.317.000 zł netto. Natomiast ostatnio zakupione Trollino 18 (3267 i 3268) kosztowały 3.600.000 zł netto. Także Domas coś źle policzył, bo za same autobusy elektryczne można było kupić 18 przegubowych Trollino.
Jestem w szoku jak kiepskie są te eCitara. Chociaż nie, po Mercedesie spodziewałem się jeszcze większej padaki - przecież pierwsze eCitaro to był efekt romansu Mercedesa z Balloré: użycie ich ogniw LMP wymagających stałego podgrzewania do ok 60*C (przez okrągłe 365 dni w roku - inaczej ulegały zniszczeniu zestaleniu elektrolitu i raczej były tylko do utylizacji) prawie zabiło ideę autobusu elektrycznego, bo operatorzy po prostu się przestraszyli takich pomysłów. Gdańskie MANy z dobrymi kierowcami objadą większość brygad, a ponoć białostockim BYDom zostaje jeszcze po całodniowych zadaniach... No ale cóż, to, że Gdynia i Lublin ładują się w autobusy elektryczne i to jeszcze z ładowarkami to tylko dowód na to, że gdzie zaczynają się fundusze publiczne tam kończy się logika.
Początkowo wydawało się, że to ma sens i jest bezpieczniejszą opcją (doładowywanie pantografowe). Wychodzi jednak na to, że ta opcja ma jednak istotne ograniczenia.
Nie wszystkie trolejbusy potrzebują baterii, a zastosowanie w nich bardzo małych pakietów, do ominięcia zerwania sieci, może ograniczyć koszty. W końcu głównym źródłem energii jest sieć napowietrzna. A tam gdzie sieć nie ma sensu racji bytu, zbyt rzadkie kursowanie komunikacji miejskiej, albo tworzenie nowej trasy, linii, byłoby lepsze puszczenie bateryjnych pojazdów. A jeżeli mamy taką trasę pod siecią trolejbusową i ma wyjeżdżać poza nią to trolejbus z bateriami to najlepsze rozwiązanie. A Gdynia takie warunki ma i jak widać nie korzystamy z najlepszego rozwiązania na ekologiczną komunikację miejską, tak bardzo lobbowaną...
Mam nadzieję, że nowe władze Gdyni uporają się z tym niedasizmem i temat autobusów elektrycznych zniknie raz na zawsze, bo mając rozległą sieć trolejbusową to kuriozalne stawiać ładowarki na pętlach. No i wypadałoby w końcu przeprowadzić połączenie spółek komunalnych, bo obecnie tak naprawdę jedyny zysk to więcej stołków do obsadzenia po wyborach, a problemów z tego jednak kilka wynika (chociażby różne wizje rozwoju elektromobilności w różnych spółkach).